Co dalej? Dalej też jest fajnie. Weźmy taką przysięgę - panna młoda, lub młody, a nierzadko oboje, wpatrzeni w księdza z miłością i oddaniem, nie ma rzeczy, której by mu nie obiecali. Na nic subtelne gesty księdza, lub mniej subtelne instrukcje (wygłoszone z lekkim zaśpiewem, żeby się goście nie zorientowali), że co prawda z wdzięcznością przyjmuje wyrazy dozgonnego uczucia, i że go nie opuszczą (choć chyba to ostatnie z lekkim przerażeniem), ale jeśli przysięgaliby sobie nawzajem, to on nie byłby ani trochę urażony. A nawet wręcz przeciwnie. Tak sobie myślę, że sakramentalne “a teraz można pocałować małżonka” to dla niego prawdziwe wyzwanie. No cóż, no risk no fun...
Wydawać by się mogło, że po uroczystości kościelnej, bo przecież ona na tak, i on też (oby!), będzie już z górki. Stres opadł, pot spłynął, przed nimi już tylko zabawa, w doborowym towarzystwie. Zatem, zamiast powoli, dostojnie, i z niekłamanym wdziękiem, mkną kurcgalopkiem przez kościół (pierwsze przykazanie fotografa - zainwestuj w dobre buty, SPORTOWE, inaczej nie dogonisz). Przed kościołem - odbieranie życzeń, w co drugim przypadku świeżo upieczona żona skrywa twarz za ramieniem brzuchatego wujka, albo kręci się w kółko w poszukiwaniu cioci, od tego wujka, za którym się skrywa. Mąż, dla odmiany, pewnie ze wzruszenia, głowę nisko zwiesi, i miarowo nią kiwa w podzięce za serdeczne życzenia. Albo szepcze drużbie na ucho. Odwrócony tyłem. Może on i uśmiechnięty pod wąsem, ale kto to widzi? Na pewno nie fotograf. Bo nie wie, co lepiej, położyć się, czy podskoczyć.
A wesele? No jak to wesele… jeszcze pół biedy, jak główni bohaterowie choć w przelocie, między zupą a daniem głównym się spotkają, uśmiechy wymienią, piątkę przybiją, w ferworze ganiania za gośćmi (albo ucieczce przed nimi, też tak może być). Czasem znaleźć moment, w którym młodzi są obok siebie, to prawdziwe wyzwanie. A przecież istotą ślubu jest para młoda, para, czyli dwie sztuki. Nie, żeby praca fotografa miała być łatwa (bo przyjemna jest, bez wątpienia), ale żeby choć dać mu szansę… Bo po co on tam jest, ten wspomniany fotograf, obcy człowiek w końcu? No najbardziej po to, żeby utrwalić chwilę, piękną, niepowtarzalną, taką, którą później, po latach, można się podzielić z dziećmi (albo pochwalić przyjaciółkom, to wersja dla Louboutinów i samochodu Bonda).
I jeszcze, kilka prawd uniwersalnych, poprzedzonych licznymi badaniami naukowymi z wykorzystaniem członków rodziny każdej grubości (czasem chudości), a także osoby samego fotografa (litościwie pominiemy, czy o grubość czy chudość się tu rozchodzi) - unoszenie głowy do góry to proszenie się o drugą brodę (nawet jeśli się jej nie ma, i mieć nie planuje), lepiej wysunąć ją lekko do przodu i w dół. Przymknięte oczy być może są obietnicą tajemnicy, ale na zdjęciu wyglądają, jakby ich właściciel był na lekkim haju lub po spożyciu (na jedno wychodzi), zamiast tego lepiej patrzeć nieco ponad obiektyw aparatu, wówczas oczy wyglądają na naturalnie otwarte. I pamiętajmy, że uśmiech i radość bronią się same, obdarujmy nimi najbliższych, a już fotografa głowa (i oko) w tym, żeby te emocje pięknie oddać na zdjęciach.
Na sam koniec wróćmy do początku, niesłusznie pominiętego w tym artykule, czyli do przygotowań w domach młodych. No wiadomo, że posprzątane i równiutko to będzie przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy każdy chce mieć dom jak z obrazka, ale rozstawiona deska do prasowania, albo odkurzacz na środku niespecjalnie pasują do scenerii, a nie zawsze da się je kadrem ominąć. Podobnie tabuny osób, które przewijają się przez pokój pana/panny młodej - ilość gości bywa porównywalna do ilości pasażerów wsiadających i wysiadających z metra na stacji Warszawa Centrum w godzinach szczytu, i w dodatku po odwołaniu kilku kursów. Nie ma siły, żeby ktoś niekoniecznie potrzebny nie znalazł się w kadrze. Za to warto wyeksponować dodatkowe, ślubne oprzyrządowanie, obrączki, spinki do mankietów, welony czy bukiety - będą doskonałym uzupełnieniem ślubnego reportażu.
Zakończmy przesłaniem dla wszystkich par, nie tylko młodych - chwytajcie się za ręce, uśmiechajcie się do siebie (do innych też możecie), nie szczędźcie sobie czułości. Nie tylko dlatego, że to pięknie wygląda na zdjęciach ;).