Jak (nie) wyglądać na zdjęciach

Jak dobrze wyglądać na zdjęciach, pozowanie do zdjęć

 Jak (nie) wyglądać na zdjęciach

Choćbym nie wiem, jak chciał, to muszę po(nie)radzić, czyli (nie)poradnika kolejna odsłona. Muszę, nawet nie dlatego, że się uduszę (choć trochę też), ale z sympatii dla tych wszystkich, których fotografuję. No i z miłości do piękna, oczywiście. 

Otóż, przechodząc do rzeczy, część z nas, żeby nie powiedzieć większość, uważa, że źle wychodzi na zdjęciach, ucieka przed obiektywem chyżo, a także rączo, a jak już naprawdę nie ma wyjścia, to staje przed fotografem z miną “a nie mówiłem (-łam), że źle wyjdę?”. No i rzeczywiście, źle wychodzi, bo fotograf, nawet najlepszy na świecie, fotografuje, to co widzi. A pamiętajmy, że ślub to moment szczególny, niepowtarzalny (trzymam kciuki!), z bardzo konkretnymi bohaterami, w dodatku w scenerii wybranej z dużą dbałością, nie mówiąc o tym, że z dwuletnim wyprzedzeniem. 

Panna młoda - przepiękna! Fryzura i makijaż wypracowany godzinami, kreacja jak na Oscarową galę (swoją drogą warto zachować, kto wie, kto wie), na nogach Louboutiny, albo nawet jeszcze droższe. Kawaler - jak z obrazka, brzuch wciągnięty, wyprostowany jak struna, włos na głowie i brodzie (jeśli taka występuje) równiutki i ani drgnie. No i powóz, albo kareta nawet, albo samochód Bonda, lśniący tak, że przejrzeć się w nim można. 

No i co? Ano nic… panna młoda, wysiadając z auta na dziedzińcu przed kościołem, przed wyelegantowanymi i licznie przybyłymi gośćmi, zamiast radośnie się do nich uśmiechać, najlepiej machając z wdziękiem upierścienioną dłonią, ze skupieniem i pionową zmarszczką na czole studiuje strukturę kostki bauma (albo płyt chodnikowych, do wyboru), ewentualnie stara się humanitarnie ominąć wszystkie łąkowe owady, jeśli podłoże na to pozwala. Pan młody zaś, z rozbieganym wzrokiem, po wielokroć sprawdza, czy nitka mocująca guzik do marynarki aby nie poluzowana (jeszcze się nie zdarzyło), obcas się nie odkleił (jak wyżej), a także, czy ta ryska na lakierze powozu już była, jak z wypożyczalni wyjeżdżał (była). Przyszłą żonę (w przyszłości ekspertkę każdej nawierzchni), dogania tak mniej więcej dwa metry przed ołtarzem, no, może cztery, jeśli droga do ołtarza nieco dłuższa. 

005_1.jpg

Co dalej? Dalej też jest fajnie. Weźmy taką przysięgę - panna młoda, lub młody, a nierzadko oboje, wpatrzeni w księdza z miłością i oddaniem, nie ma rzeczy, której by mu nie obiecali. Na nic subtelne gesty księdza, lub mniej subtelne instrukcje (wygłoszone z lekkim zaśpiewem, żeby się goście nie zorientowali), że co prawda z wdzięcznością przyjmuje wyrazy dozgonnego uczucia, i że go nie opuszczą (choć chyba to ostatnie z lekkim przerażeniem), ale jeśli przysięgaliby sobie nawzajem, to on nie byłby ani trochę urażony. A nawet wręcz przeciwnie. Tak sobie myślę, że sakramentalne “a teraz można pocałować małżonka” to dla niego prawdziwe wyzwanie. No cóż, no risk no fun... 

Wydawać by się mogło, że po uroczystości kościelnej, bo przecież ona na tak, i on też (oby!), będzie już z górki. Stres opadł, pot spłynął, przed nimi już tylko zabawa, w doborowym towarzystwie. Zatem, zamiast powoli, dostojnie, i z niekłamanym wdziękiem, mkną kurcgalopkiem przez kościół (pierwsze przykazanie fotografa - zainwestuj w dobre buty, SPORTOWE, inaczej nie dogonisz). Przed kościołem - odbieranie życzeń, w co drugim przypadku świeżo upieczona żona skrywa twarz za ramieniem brzuchatego wujka, albo kręci się w kółko w poszukiwaniu cioci, od tego wujka, za którym się skrywa. Mąż, dla odmiany, pewnie ze wzruszenia, głowę nisko zwiesi, i miarowo nią kiwa w podzięce za serdeczne życzenia. Albo szepcze drużbie na ucho. Odwrócony tyłem. Może on i uśmiechnięty pod wąsem, ale kto to widzi? Na pewno nie fotograf. Bo nie wie, co lepiej, położyć się, czy podskoczyć.

A wesele? No jak to wesele… jeszcze pół biedy, jak główni bohaterowie choć w przelocie, między zupą a daniem głównym się spotkają, uśmiechy wymienią, piątkę przybiją, w ferworze ganiania za gośćmi (albo ucieczce przed nimi, też tak może być). Czasem znaleźć moment, w którym młodzi są obok siebie, to prawdziwe wyzwanie. A przecież istotą ślubu jest para młoda, para, czyli dwie sztuki. Nie, żeby praca fotografa miała być łatwa (bo przyjemna jest, bez wątpienia), ale żeby choć dać mu szansę… Bo po co on tam jest, ten wspomniany fotograf, obcy człowiek w końcu? No najbardziej po to, żeby utrwalić chwilę, piękną, niepowtarzalną, taką, którą później, po latach, można się podzielić z dziećmi (albo pochwalić przyjaciółkom, to wersja dla Louboutinów i samochodu Bonda). 

I jeszcze, kilka prawd uniwersalnych, poprzedzonych licznymi badaniami naukowymi z wykorzystaniem członków rodziny każdej grubości (czasem chudości), a także osoby samego fotografa (litościwie pominiemy, czy o grubość czy chudość się tu rozchodzi) - unoszenie głowy do góry to proszenie się o drugą brodę (nawet jeśli się jej nie ma, i mieć nie planuje), lepiej wysunąć ją lekko do przodu i w dół. Przymknięte oczy być może są obietnicą tajemnicy, ale na zdjęciu wyglądają, jakby ich właściciel był na lekkim haju lub po spożyciu (na jedno wychodzi), zamiast tego lepiej patrzeć nieco ponad obiektyw aparatu, wówczas oczy wyglądają na naturalnie otwarte. I pamiętajmy, że uśmiech i radość bronią się same, obdarujmy nimi najbliższych, a już fotografa głowa (i oko) w tym, żeby te emocje pięknie oddać na zdjęciach.

Na sam koniec wróćmy do początku, niesłusznie pominiętego w tym artykule, czyli do przygotowań w domach młodych. No wiadomo, że posprzątane i równiutko to będzie przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy każdy chce mieć dom jak z obrazka, ale rozstawiona deska do prasowania, albo odkurzacz na środku niespecjalnie pasują do scenerii, a nie zawsze da się je kadrem ominąć. Podobnie tabuny osób, które przewijają się przez pokój pana/panny młodej - ilość gości bywa porównywalna do ilości pasażerów wsiadających i wysiadających z metra na stacji Warszawa Centrum w godzinach szczytu, i w dodatku po odwołaniu kilku kursów. Nie ma siły, żeby ktoś niekoniecznie potrzebny nie znalazł się w kadrze. Za to warto wyeksponować dodatkowe, ślubne oprzyrządowanie, obrączki, spinki do mankietów, welony czy bukiety - będą doskonałym uzupełnieniem ślubnego reportażu. 

Zakończmy przesłaniem dla wszystkich par, nie tylko młodych - chwytajcie się za ręce, uśmiechajcie się do siebie (do innych też możecie), nie szczędźcie sobie czułości. Nie tylko dlatego, że to pięknie wygląda na zdjęciach ;).

450 niebofinal.jpg

Wszystkie postaci w tym artykule (Panna Młoda, Pan Młody, wujek czy goście weselni) są fikcyjne a zdarzenia w nim opisane nigdy nie miały miejsca. Zdjęcia na tej stronie wcale nie mają charakteru poglądowego.

Do zobaczenia na Waszym ślubie!