Chrzest Święty

Chrzest Święty

Pamiętacie film “I kto to mówi?” Jeśli nie, koniecznie obejrzyjcie, stary, ale, no cóż, z przesłaniem :). Zdecydowanie zbyt rzadko dopuszcza się nas, dzieciaki, do głosu, a przecież mamy tyle do powiedzenia! Zwłaszcza w sytuacjach, które nas dotyczą (uczciwie trzeba dodać, że tak długo, jak to jest możliwe, staramy się, żeby KAŻDA sytuacja w waszym życiu nas dotyczyła).

2.jpg

Zatem Chrzest Święty - przychodzi taki moment, niedługo po tym, jak zagościmy na tym świecie, gdy, pozornie nieświadomych, wierzgających radośnie nóżkami (oby) lub płaczących w niebogłosy (niestety również) postanawiacie nas ochrzcić. Słusznie, choć mających nadzieję, że ci z nas, którzy głównie marudzą, od święconej wody nagle przestaną, od razu sprowadzę na ziemię - tak się nie stanie. Musicie pamiętać, że i my mamy swoje targety do wyrobienia i łzy do wylania. Na pociechę tym najbardziej załamanym powiem. że koniec końców to mija. 

Ale odbiegam od tematu (nie bądźcie zdziwieni, rzadko my, dzieciaki, mamy okazję zabrać głos w tak ważnej sprawie… swoją drogą, gdybyście częściej pytali nas o zdanie, to życie byłoby… hmmm, no na pewno słodsze). Zachowując konwencję nie-poradnika (rozumiecie, że muszę, bo więcej mnie nie zaproszą) - chciałbym wam poradzić, jak (nie)należy się z nami obchodzić (oprócz tego, że jak z jajkiem) podczas ceremonii i przygotowań, żeby fotograf (bo fotograf będzie? mamo? tato? prawda? i ja w roli głównej? prawda??!?) miał szansę uwiecznić na zdjęciach wszystkie te momenty, które sprawiają, że nawet po latach wzruszacie się podczas oglądania. 

Zaczynamy od domu, no wiecie, ubieranie, strojenie, guganie i inne takie historie - nie wszystko lubimy, musicie zrozumieć, wam też by się nie podobało, gdyby ktoś próbował upchnąć was w malusie ubranko, ale bywa fajnie, i wtedy wam to okazujemy, śmiejemy się, kto umie, to w głos, rozglądamy z zainteresowaniem, robimy śmieszne minki, niektóre niepowtarzalne (szczęście początkującego) - proszę, w imieniu swoim i kumpli, nie dopadajcie do nas od razu, wykorzystując moment, że nie wyjemy, z następnymi warstwami ubranka, dajcie nam się nacieszyć, a fotografowi uwiecznić te chwile. Wspominałem, że niektóre, nawet jak się staramy, nie chcą wyjść drugi raz? No to nie chcą, potwierdzone naukowo. Mamusie, ciocie i innych członków rodziny prosimy, nie biegnijcie od razu z buziaczkami (choć zasadniczo bardzo lubimy takie czułości), ale jeśli zamiast tego pięknego uśmiechu, skierowanego do was, fotograf uwieczni fragment czyjejś głowy, to z ujęcia nici. Niekoniecznie też od razu wyskakujcie ze smoczkiem - nie twierdzę, że nie pomaga, czasem jest nawet niezbędny, ale widok rozciągniętych radośnie usteczek - bezcenny (swoją drogą to jedyny taki moment w życiu, kiedy bezzębne dziąsełka rozczulają). Bo to kolejna rzecz, którą uwielbiamy - niekoniecznie wyłącznie podczas przygotowań do chrztu - jak nas zabawiacie i sprawiacie, że sikamy (niestety zwykle dosłownie) ze szczęścia. 

Potem kościół, a w kościele, jak to w życiu bywa, prawo dżungli, czyli kto pierwszy w wyścigu do pierwszej ławki, ten będzie miał piękniejsze zdjęcia. Bo choć fotograf zawsze jest gotów zrobić wiele, żeby złapać odpowiednie ujęcie niezależnie od warunków, to nie fruwa - podobno żaden, choć według mnie ci mniej obwieszeni aparatami i sprzętem powinni spróbować. Tak czy owak, miejsce i okoliczności są szczególne i trzeba to uwzględnić. 

No i fajnie by było, gdybyśmy wystąpili na tych ujęciach, skoro wyglądamy jak milion dolarów (a wyglądamy, uwierzcie), nie bójcie się więc wyjąć nas z wózka, choćby lekko śpiących, pozwólcie rozejrzeć się wokół. Szczerze mówiąc wolimy, żeby nas trochę psychicznie przygotować do polania głowy zimną wodą (tak tak, zimną, już nie pamiętacie? w kategorii najprzyjemniejsze doznanie niemowlęctwa ostatnie miejsce). To jest jeden z ważniejszych momentów ceremonii, nawet my czujemy doniosłość chwili, zatem nie nachylajcie się wraz z nami nad chrzcielnicą, zasłaniając sobą nasze twarze, cokolwiek by na nich nie gościło. Czasem zdumienie, czasem zaciekawienie, uczciwie mówiąc często grymas płaczu, ale po latach nawet on będzie rozczulał, oglądany na zdjęciu, no i będzie świadectwem chwili. 

A po wszystkim poproście gości (zwykle niemałe stadko), żeby nie uciekali przed zdjęciem grupowym, ani nie uchylali się przed aparatem, to nasza chwila, i wielka radość (tak, wiem, nad jej okazywaniem jeszcze trzeba popracować), pierwsza taka, współdzielona z rodziną i bliskimi.

A teraz wybaczcie, butla wzywa!